W dniach 3-4 czerwca w Łodzi odbyły się najważniejsze zawody boulderowe w kraju czyli Mistrzostwa Polski. Rzeszowski Klub Wysokogórski reprezentowali: Szczepan Podolec i Krzysiek Szalacha.

Na początek eliminacje, czyli 12 boulderów w 1,5 godziny i liczą się próby. Na pewno najłatwiejsze eliminacje z jakimi się spotkałem, może dlatego że pod uwagę była brana ilość prób na baldach. Jak można było się spodziewać patrząc na nazwiska konstruktorów w składzie: Tomasz Oleksy, Aleksander Romanowski, Tadeusz Sługocki problemy były na najwyższym poziomie.

Runda eliminacyjna przynajmniej w moim przypadku poszła dość sprawnie, ponieważ kończę ją na drugim miejscu z wynikiem 12 boulderów w 13 próbach. Nieco gorzej poszło Szczepanowi, który kończy start z wynikiem 8 topów w 12 próbach co daje mu 39 miejsce.

Runda półfinałowa to tylko trzy problemy i 5 minut na każdy. Pierwszy boulder to połóg, formacja której bałem się najbardziej. Jak wiadomo techniczne wspinanie na połogach mi nie leży, i tak było tym razem – kompletnie się nie odnalazłem na tej formacji.

Dwójka to boulder dla silnych, ale jak się okazało nikt nie był godny tego problemu za wyjątkiem Andrzeja Mecharzyńskiego-Wiktora, który stopował ten problem – niestety dopiero 4 sekundy po czasie.

Czas na ostatni problem półfinałowy, czyli bańka koordynacyjna. Jak zobaczyłem ten boulder to strasznie się ucieszyłem, w końcu to co lubię najbardziej. Jednak jak się okazało byłem zbyt słaby i problem pokonuję w 3 próbie, czyli o jedną za dużo by dostać się do finału. I tak o to kończę swój start zajmując 9 miejsce.

Na pocieszenie albo i nie, miałem możliwość testowania boulderów finałowych. Jak się okazało patrząc na finały była szansa powalczyć o miejsce na podium.

Podsumowując Mistrzostwa Polski 2017 mogę śmiało powiedzieć, że tak wyrównanego poziomu nie pamiętam. Dostanie się do finału to praktycznie loteria i jak się okazało siła to nie wszystko, trzeba być wspinaczem wszechstronnym, potrafić się wspinać na każdej formacji i dużo myśleć nad pokonaniem boulderów, żeby wstrzelić się w patent.

Jeśli chodzi o formułę zawodów, to warto żeby Polski Związek Alpinizmu przemyślał dalszą organizacje zawodów w tej formule. Niestety tylko runda finałowa odbyła się zgodnie z przepisami panującymi na pucharze świata. Nasuwa się wniosek, że zamiast dążyć do standardów międzynarodowych to się cofamy.

Krzysiek Szalacha