Age of Volumes to zawody towarzyskie we Lwowie, które już na stałe wpisały się na listę obowiązkowych wydarzeń klubowiczów RKW. W tym roku mała ścianka, w której odbywają się zawody, umieszczona w piwnicy jednego z akademików przy ul. Łazarenki doczekała się odświeżenia paneli wspinaczkowych. Zyskała także nową, bardziej międzynarodową nazwę „The BASEMENT”.  W pełni oddaje ona nieco ciasny, zakurzony i oldschoolowy, ale już rzadko spotykany klimat, podobny do tego jaki panował na naszej starej „Pralni”. Wyprawa do Lwowa stała się więc w pewnym sensie podróżą sentymentalną pozwalającą przypomnieć sobie stare dobre czasy. J  Na zawodach nie znajdziemy najnowszych, wielokolorowych struktur z laminatu Aixa, paczek z Vblocka czy modnych teraz chwytów ze strefą śliską. Na panelach dominują chwyty, gdzie liczą się silne palce i dobry przyblok. W tym roku nie było inaczej.

Na siódmą edycję zawodów miało wybrać się sześć osób z naszego klubu, jednak przyczyny losowe i panujący sezon chorobowy wykruszył część ekipy.  Ostatecznie, w sobotę 9 lutego wyruszyliśmy na Ukrainę w składzie: Ania, Adam, Bartek i Wojtek. Droga mimo przejścia granicznego przebiegła dosyć sprawnie i po trzech i pół godziny byliśmy już na miejscu. Podczas zapisów udało nam się zmienić grupę startową i zamiast o 14 wystartowaliśmy o 11.30. Większe trudności były z rejestracją niezapisanego wcześniej Wojtka. „Systemu” nie dało się obejść i mógł wystąpić tylko pod imieniem nieobecnego niestety Florka.

Zawody podzielone były na dwie kategorie: amator oraz profesjonalista. Boulderów było 40, ułożonych wg 5 grup trudności. Każdy problem miał przypisaną liczbę punktów, a jako ostateczny wynik liczyła się suma sześciu najlepszych. Wspinać było się po czym i każdy znalazł coś dla siebie: przewieszki, dachy, krawądki, oblaki i klamy. Bouldery wymagały zarówno dobrego balansu, rozstawiania się w zacięciu, jak i mocnego zgięcia na wyjściu z daszku. Dodatkowo czas 2,5 godzin mocno zweryfikował zimowe przygotowania pod względem wytrzymałości siłowej.

Ostatecznie w kategorii profesjonalista Adam zdobył 10 miejsce, a gdyby nie gorączka z jaką startował to mogłoby skończyć się finałem. Ania w kategorii amator uplasowała się blisko podium, bo na 5 miejscu. Wojtek (aka Florian) i Bartek w amatorach odpowiednio 19 i 22 miejsce.

Po startach grupowych podjechaliśmy zameldować się na kwaterze w akademikach, skąd po lekkiej regeneracji i odświeżeniu wróciliśmy na finały. Zmagania najlepszych kobiet, jak i mężczyzn zaczęły się od dość trudnych boulderów, które na pewno nie były typowymi rozbiegówkami. Na szczęście każdy kolejny problem pozwalał na testowanie innych umiejętności każdego z zawodników.

Finały mężczyzn nie pokazywały wyraźnej dominacji któregoś z panów. Damski finał natomiast był spektaklem jednej zawodniczki, która z lekkością pokonywała bouldery pozostające poza zasięgiem konkurentek. Szczęście w tym dniu dopisało jej podwójnie, bo oprócz zdecydowanej wygranej zgarnęła także crash pada w losowaniu.

Nasza ekipa po rozdaniu nagród w towarzystwie znajomych z Ukrainy udała się na zasłużoną kolację na rynek. Następnego dnia pozostał nam już tylko powrót i związany z tym tradycyjny postój na granicy…